środa, 12 czerwca 2013


Coś mnie tknęło (no czasami tak mam) by podzielić się z wami swoimi przeżyciami, doświadczeniem o ile rzecz jasna będziecie zainteresowani.

Jestem niepełnosprawny ruchowo, nie tak aby leżeć jak warzywo, ale mam ograniczenia w tzw. normalnym funkcjonowaniu w życiu codziennym. Krótko mówiąc od zarania borykam się ze swoją ułomnością. Nie pamiętam fizycznej normalności, a nawet nie potrafię sobie jej wyobrazić. Jak przez mgłę przelatują obrazy sal szpitalnych, lekarzy, pielęgniarek i zawsze pełnych i dusznych korytarzy wypełnionych szarą i bezwładną masą zrezygnowanych i posępnych postaci. Pamiętam spocone i pełne zatroskania oblicze mojej kochanej mamy, która do dziś  nie potrafi pozbyć się poczucia winy. Pamiętam przenikliwy ból pooperacyjny i traumę tzw. parafin parzących niewyobrażalnie.

Dobra, dość! Zadaję sobie pytanie, czy jestem, byłem potrzebny - tak w ogóle, czy ludzie oceniliby moje dotychczasowe życie jako pożyteczne, przydatne, owocne? Tym tematem chciałbym się zająć w poście. To mój pierwszy, a zatem oczekuję od was pobłażania i łagodnej krytyki. Ciekawym czy Was także nurtują podobne dylematy?  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz